Łączna liczba wyświetleń
sobota, 22 grudnia 2012
wtorek, 11 grudnia 2012
Chwilunia
Hey ! Macho Man...
You are stupid one? Go !
Chwila, nie mam głosu jak Bounty Killa
Szpila wbita w tyłek nawijacza, który daje dyla
Ja biorę teraz tutaj tak do ręki mikrofon
Mila to odległość, a ciężar to sto ton
Tyle waży niepotrzebna agresja
Co spada na agresora i dusi jak recesja
Zabiera mu oddech tak jak nurkowi kompresja
A zamiast pięści ja wole powiedzieć tobie bless ya!
Czyli niech cię błogosławi tutaj najwyższy Pan
Ja niewiele Ci pomogę, musisz odnaleźć swoją drogę sam
A jeśli chcesz żyć w nienawiści tak jak niewolnik
Moje słowo, niczyje słowo cię od tego nie uwolni
Ref:
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują najtańszą przynętą
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują cynizmem i pięścią
Banał, życie jest pełne wzlotów i upadków,
Kanał, małolaty powoli przechodzą w stadium dziadków
Siła fizyczna pęka tak jak mydlana bańka
Nie masz siły wstać z łóżka pewnego poranka
I wtedy cała nienawiść bracie tutaj do ciebie wraca
Cały świat do góry nogami nagle się przewraca
W samotności, bo nigdy nic nikomu nie dałeś
Sam na sam z nienawiścią tutaj bracie zostałeś
Ja wiem, nie ma łatwego rozwiązania
Ten dzień nadejdzie tutaj mimo mojego gadania
Ale jedyny pomysł jaki teraz przychodzi mi do łba
Otworzyć serce przed drugim choć groźba
Skaleczenia się jest bracie tutaj tak ogromna
Ale cena do zapłacenia zdaje się tutaj dość skromna
By stać się człowiekiem, a nie żyć jak zwierz
Ja kazanie-gadanie skończyłem, jeśli chcesz to wierz
Ref:
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują najtańszą przynętą
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują cynizmem i pięścią
Chwila, nie mam głosu jak Bounty Killa
Staram się przeżyć w szaleństwie, które mnie wcale nie omija
Powiedziałem tobie to co sam sobie tutaj myślałem
Dawnym wojownikom miłości dedykuję ten kawałek
Chwila la laj
To czas żeby spojrzeć tutaj tak na siebie z boku
Chwila la la la la la laj
To czas, żeby uniknąć nienawiści wyroku
Chwila la laj
To czas żeby spojrzeć tutaj tak na siebie z boku
Chwila la la la la la laj
To czas, żeby uniknąć nienawiści wyroku
Ref:
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują najtańszą przynętą
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują cynizmem i pięścią
polecam ściągniońć tom muzyke na ulub.pl
You are stupid one? Go !
Chwila, nie mam głosu jak Bounty Killa
Szpila wbita w tyłek nawijacza, który daje dyla
Ja biorę teraz tutaj tak do ręki mikrofon
Mila to odległość, a ciężar to sto ton
Tyle waży niepotrzebna agresja
Co spada na agresora i dusi jak recesja
Zabiera mu oddech tak jak nurkowi kompresja
A zamiast pięści ja wole powiedzieć tobie bless ya!
Czyli niech cię błogosławi tutaj najwyższy Pan
Ja niewiele Ci pomogę, musisz odnaleźć swoją drogę sam
A jeśli chcesz żyć w nienawiści tak jak niewolnik
Moje słowo, niczyje słowo cię od tego nie uwolni
Ref:
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują najtańszą przynętą
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują cynizmem i pięścią
Banał, życie jest pełne wzlotów i upadków,
Kanał, małolaty powoli przechodzą w stadium dziadków
Siła fizyczna pęka tak jak mydlana bańka
Nie masz siły wstać z łóżka pewnego poranka
I wtedy cała nienawiść bracie tutaj do ciebie wraca
Cały świat do góry nogami nagle się przewraca
W samotności, bo nigdy nic nikomu nie dałeś
Sam na sam z nienawiścią tutaj bracie zostałeś
Ja wiem, nie ma łatwego rozwiązania
Ten dzień nadejdzie tutaj mimo mojego gadania
Ale jedyny pomysł jaki teraz przychodzi mi do łba
Otworzyć serce przed drugim choć groźba
Skaleczenia się jest bracie tutaj tak ogromna
Ale cena do zapłacenia zdaje się tutaj dość skromna
By stać się człowiekiem, a nie żyć jak zwierz
Ja kazanie-gadanie skończyłem, jeśli chcesz to wierz
Ref:
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują najtańszą przynętą
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują cynizmem i pięścią
Chwila, nie mam głosu jak Bounty Killa
Staram się przeżyć w szaleństwie, które mnie wcale nie omija
Powiedziałem tobie to co sam sobie tutaj myślałem
Dawnym wojownikom miłości dedykuję ten kawałek
Chwila la laj
To czas żeby spojrzeć tutaj tak na siebie z boku
Chwila la la la la la laj
To czas, żeby uniknąć nienawiści wyroku
Chwila la laj
To czas żeby spojrzeć tutaj tak na siebie z boku
Chwila la la la la la laj
To czas, żeby uniknąć nienawiści wyroku
Ref:
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują najtańszą przynętą
Chwilunia, momento nie daj opętać się pacjentom,
którzy dealują cynizmem i pięścią
polecam ściągniońć tom muzyke na ulub.pl
sobota, 1 grudnia 2012
W odpowiedzi na nową politykę Facebooka
informuję, że wszystkie moje dane personalne, ilustracje, rysunki,
artykuły, komiksy, obrazki, fotografie, filmy itd. są obiektami moich
praw autorskich (zgodnie z Konwencją Berneńską).
W celu komercyjnego wykorzystania wszystkich wyżej wymienionych obiektów praw autorskich w każdym konkretnym przypadku wymagana jest moja pisemna zgoda!
FB jest teraz firmą
W celu komercyjnego wykorzystania wszystkich wyżej wymienionych obiektów praw autorskich w każdym konkretnym przypadku wymagana jest moja pisemna zgoda!
FB jest teraz firmą
publiczną. Dlatego też wszystkim użytkownikom tego portalu
społecznościowego zaleca się umieszczenie na swoich stronach podobnych
«powiadomień o prywatności», inaczej (jeżeli powiadomienie nie było
opublikowane na stronie chociaż 1 raz), automatycznie pozwala się na
dowolne wykorzystanie danych z waszej strony, waszych zdjęć i
informacji, opublikowanych w wiadomościach na profilu waszej strony.
...
...
poniedziałek, 24 września 2012
Opowiadanie o obcym
Pierwszej nocy błysło a za lasem dziwnie zaszumiało.
Ludzie mówią że drugiego wieczora, ujrzeli w lesie potwora.
Sylwetka mniejszego od nas stwora, który palców u ręki miał sześcioro.
Na widok jego ludzie uciekli, ale na jego statek spojrzeli.
Statek miał formę dysku, a potwór włosy na pysku.
Kosmita uciekł statkiem, który unosił się nad laskiem.
Następnego dnia ludzie zrozumieli, że na wsi niektórzy ubyli.
Ludzie mówią że drugiego wieczora, ujrzeli w lesie potwora.
Sylwetka mniejszego od nas stwora, który palców u ręki miał sześcioro.
Na widok jego ludzie uciekli, ale na jego statek spojrzeli.
Statek miał formę dysku, a potwór włosy na pysku.
Kosmita uciekł statkiem, który unosił się nad laskiem.
Następnego dnia ludzie zrozumieli, że na wsi niektórzy ubyli.
czwartek, 2 sierpnia 2012
aza psinka
BestioPedia Rozdział I
Smoki Po długiej i średnio męczącej pracy przy WMM, oczekiwania odpowiedniej chwili samotności w domu, oraz bajerowaniem z mikrofonem WRESZCIE skończyłem pracę przy pierwszym rozdziale mojej nowej produkcji! Pozdrowienia dla CMCZeo – człowieka, który dzięki niemu wydałem ten film! Enjoy & Learn! Film może zawierać niepełne informacje o przedstawionym stworzeniu. Jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś dane które tu nie podałem – proszę śmiało je pisać w komentarzach. Byle nie robiąc zamieszania! Strony z których brałem informacje: www.pl.wikipedia.org _HONORY: #4 – Najczęściej komentowane (Bieżący tydzień) – Edukacja #49 – Najczęściej komentowane (Bieżący miesiąc) – Edukacja #83 – Najczęściej oglądane (Bieżący tydzień) – Edukacja #14 – Najpopularniejsze zakładki (Bieżący tydzień) – Edukacja #76 – Najpopularniejsze zakładki (Bieżący miesiąc) – Edukacja #10 – Najwyżej oceniane (Bieżący tydzień) – Edukacja #73 – Najwyżej oceniane (Bieżący miesiąc) – Edukacja [21 I] #1 – Najczęściej komentowane (Dzisiaj) – Edukacja #25 – Najczęściej oglądane (Dzisiaj) – Edukacja #68 – Najpopularniejsze zakładki (Dzisiaj) #3 – Najpopularniejsze zakładki (Dzisiaj) – Edukacja #2 – Najwyżej oceniane (Dzisiaj) – Edukacja #26 – Najwyżej oceniane (Bieżący tydzień) – Edukacja [22 I] #85 – Najczęściej komentowane (Dzisiaj) #1 – Najczęściej komentowane (Dzisiaj) – Edukacja #25 – Najczęściej oglądane (Dzisiaj) – Edukacja #63 – Najpopularniejsze zakładki (Dzisiaj) #3 – Najpopularniejsze …
Video Rating: 4 / 5
Need for Speed: SHIFT (PSP)
Wyobraźcie sobie grę stworzoną przez miłośników wyścigów, dla miłośników wyścigów. W Need for Speed SHIFT oddane zostaną wszelkie wrażenia, jakie towarzyszą profesjonalnym wyścigom. Będziecie cieszyć się wspaniałą grafiką, niezwykle realistyczną kamerą z punktu widzenia pierwszej osoby oraz nowym mechanizmem odwzorowywania uszkodzeń, wypadków i zniszczeń.
W pracach uczestniczą najbardziej utalentowane osoby tej branży z całego świata. Oto kilka najważniejszych nazwisk ludzi stojących za projektem: Michael Mann (producent wykonawczy z Black Box), Patrick Soderlund (starszy wiceprezes EA GAMES) oraz programiści z Slighty Mad Studios z Londynu. SMS, lub dawna nazwa tego studia – Blimey – powinna być znana wszystkim miłośnikom gier wyścigowych. To właśnie tam powstały takie klasyczne pozycje jak GT Legends czy GTR2.
Patrick Soderlund poza tym, że kieruje studiem DICE, należy także do zespołu wyścigowego, który wziął niedawno udział w czwartej edycji turnieju TOYO TIRES 24H, Dubaj 2009. W pierwszym ważnym wyścigu w tym roku zespół zajął piątą pozycję. Soderlund i członkowie zespołu roboczego SHIFT są zdeterminowani, aby stworzyć grę, dzięki której gracze będą mogli doświadczyć wrażeń i emocji, zwykle zarezerwowanych wyłącznie dla kierowców wyścigowych.
czwartek, 26 lipca 2012
środa, 25 lipca 2012
WARSZAWA - Miasto które mnie urzekło :) część 1 - FOTORELACJA I WAŻNY FOTOKOMUNIKAT
To było naprawdę coś ekscytującego, to miasto w którym chce się żyć dlatego stolica naszego kraju zrobiła na mnie tak piorunujące wrażenie że po prostu się w nim zakochałem, ale nie w sensie że spotkałem tam swoją drugą połówkę, nie nic z tych rzeczy Ja po prostu zakochałem się w Warszawie, za te zabytki, PKiN, Złote Tarasy, Most Świętokrzyski, Zamek Królewski - oj sporo by opowiadać dlatego postanowiłem gdyż jestem przepełniony dumą ,przekazać wam to w jakiś sposób dlatego......
ZAPRASZAM WAS NA MOJĄ JEDYNĄ W SWOIM RODZAJU WIDEO-FOTO-AUDIO RELACJĘ
Tutaj się dowiecie gdzie byłem i co podziwiałem, a było czym :PP
To pierwsza fota którą cyknąłem w stolicy, ponieważ te czołgi i armaty sprawiły iż poczułem się jak na planie "Czterech pancernych i psa" , będąc tam doszukiwałem się "Rudego" :) ale klimat tego miejsca - zajebisty :D
Majestatyczny i dumnie górujący nad Warszawą - nasz jedyny w swoim rodzaju Pałac Kultury i Nauki, to tak przepiękna budowla że pozwoliłem zrobić go z każdej możliwej strony, cóż więcej mówić po prostu najurokliwsza budowla w Polsce, żadne inne miasto nie posiada takiej chluby i o takich rozmiarach.
Urzekający nocą zwłaszcza Hotel "Mariott". To właśnie w tym hotelu spał Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama w czerwcu zeszłego roku. W nocy można zauważyć na nim przesuwający się pasek informujący o dacie, godzinie i aktualnej temperaturze. A dla mnie pełnił funkcję punktu orientacyjnego, gdyż od jego strony łatwo mi było trafić do dworcowej przechowalni bagażu (Warszawa Centralna) do której się wchodzi najłatwiej od Al. Jerozolimskich.
Król Polskich Zabytków - tak go sobie nazwałem i takim go tak widzę :)
Można by powiedzieć-Bolek i Lolek a tu tylko zwykli chłopcy którzy chcieli sfotografować się u boku warszawskiej polskiej eurosyrenki która zamiast miecza dzierżyła piłkę, najwyraźniej chcieli oni pokazać że są dumni iż są Polakami z tymże ten większy stał jak się należało-tak patriotycznie, z kolei ten mniejszy wykazał się innym tokiem myślenia, bardziej wyluzowanym i frywolnym.
Do niedawna pękająca w szwach. Ile tu było ludu a ile emocji, tu były nerwowe sytuacje, a teraz świeci pustkami poza małymi grupkami ludzi. Tu się cieszyła cała Polska, tu też przeżywaliśmy porażkę po przegranym Euro - wiem bo sam widziałem tutejsze emocje kibiców. Teren był ten biało-czerwonym morzem które co jakiś czas mieniło się racami, wówczas najgłośniejsze drugie po Stadionie miejsce w stolicy, czyli STREFA KIBICA,
Być tam i nie zrobić sobie foty to grzech, ta majestatycznie tryskająca pięknymi wodnymi łukami a pośrodku jeszcze piękniejszym w środku wodotryskiem fontanna, zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie że nie mogłem ulec pokusie. No cud warszawski, piękne wzornictwo oraz rzeźby lwich głów (?) tworzący ten niepowtarzalny jej urok BRAWO WARSZAWA - FONTANNA WYMIATA :D
Fontanna oraz Pałac niczym udane małżeństwo tworzą udaną parę kuszącymi dostojeństwem z jego strony a urokliwością z jej strony.
Ale palmę pierwszeństwa daję tej właśnie budowli - budowli po przejściach. Ilekroć na niego i przyległą doń kolumnę spojrzałem, przypominały mi się podręczniki z historii, a w nich fotografie kiedy on się wtedy palił ogniem niemieckich hitlerowców to były smutne widoki przepełnione wzruszeniami i łzami, a dziś swoim podniosłym wyglądem chlubi nasz naród i nasz patriotyzm. Ten Zamek stanowi symbolikę niezwyciężonej siły która pokazuje że nasz naród zawsze się tą siłą nie poddaje gdyż tyle razy był palony i burzony, a dzięki naszej determinacji stoi jak żywy :)
Trochę inną naszą dumą, powiedziałbym współczesną jest Stadion Narodowy, który z daleka przypomina nabrzmiały wielkanocny wypiek :P
Drodzy warszawiacy i warszawianki, co to za budowla na Krakowskim Przedmieściu, ona też mnie urzekła ? podejść bliżej nie mogłem (180 nadjeżdżała była tylko chwila aby cyknąć i heja w autobus) nadal zachodzę w głowę i nie omieszkam do niej wrócić już w połowie sierpnia.
Tak, właśnie tu mieszkali Prezydenci Rzeczpospolitej Polskiej od G. Narutowicza do L. Kaczyńskiego, (B. Komorowski mieszka gdzieś indziej) miejsce dość znane opatrzone wspaniałym monumentem księcia J. Poniatowskiego na koniu, tylko z tej odległości mogłem wykonać zdjęcie tego obiektu, gdyż było strzeżone przez straże :/
Autko fajne i piękne bo międzywojenne (Kwinto chyba takim jeździł) :)
Najsłynniejsze rondo chyba w Warszawie, Rondo Charlesa de Gaulee'a powiem więcej zjawiskowe i nie powtarzalne gdyż jako jedyne w Polsce z egzotyczną palmą, tędy można dojechać gdzie się chce albo na Stare Miasto albo do Łazienek. Z dala widać francuską eurosyrenkę. Jest to pierwsze rondo które zwiedziłem. A stamtąd 180-tką odjechałem z Foksala na Wilanów gdzie wówczas mieszkałem - wiadoma rzecz stolyca :))
Przyznajcie sami że to najbardziej kontrowersyjna budowla w całej stolicy, to właśnie tu jest siedziba najwyższych władz państwowych, tu ważą się losy całego naszego państwa, tu również się i kłócą o to czyja racja jest moja a która twoja, bo może moja jest najmoższa, chociaż są tacy posłowie którym nie chce się chodzić na nudne obrady Sejmu, dlatego co niektórzy wolą czas przeznaczony na głosowanie spędzić w barze sejmowym lub oglądać porno w internecie na swoich tabletach, zakupionych w końcu za naszą kasę, do Sejmu nie wchodziłem bo widocznie dane mi nie było, dlatego porobiłem kilka ujęć :)
Może i obrady tamże są nudne ale jakie ważne dla naszego kraju, jednak niektórzy parlamentarzyści mają to delikatnie mówiąc w nosie :/
SEJM-czyli jeszcze tam mnie nie widzieli xD (jajami nie rzucałem)
Popatrzcie na te wozy - Ale za czyje ? za nasze a więc Poseł jest najlepszym zawodem w Polsce-nie kurzy się, nie brudzi, człowiek się nie narobi ale słono zarobi :DD
Złote litery na hebanowej bramie. Tu codziennie wjeżdża i wyjeżdża najważniejsza osoba w państwie....
.....a tu przyjmuje swój elektorat czyli szarych ludzi tak jak my, tylko że nie od razu bo na spotkanie z tak ważną personą czeka się całymi tygodniami !, a tak na marginesie na lekarza w kolejce się też czeka miesiącami a nawet latami, choć nie są oni na tak wysokich stanowiskach
Zanim odjeżdżałem do swojej stolicy Kujaw - Włocławka, chciałem zrobić zdjęcie tej prawdziwej Syrence, ale ze względu na budowę II linii metra została ona przeniesiona w całkiem nieznane mi miejsce :(, także w ramach rekompensaty, zrobiłem fotkę jeszcze będąc na lewobrzeżnej części Warszawy która przedstawia iście kolejowy most księcia J. Poniatowskiego z widoczną SKM-ką oraz Stadion Narodowy.
Przechadzając się mostem Świętokrzyskim dotarłem na prawy brzeg Warszawy, a za główny cel postanowiłem zrobić główną Arenę ME Euro 2012 w piłce nożnej. To tu miała miejsce ich inauguracja kiedy to okazały Stadion Narodowy pękał w szwach, tutaj wówczas było pełno kibiców z całej Europy. Niegdyś Stadion Dziesięciolecia na którym Polacy rozgrywali mecze w różnych turniejach, a więc słynne Polskie Orły, tudzież nazwiska jak Górski, Boniek, Deyna, Wszoła, Lato, a później Dudek, Smolarek, a dziś na Narodowym Błaszczykowski, Lewandowski, Piszczek, Szczepański i Tytoń. Tu był słynny bazar zwany też "Jarmarkiem Europa".
Cóż za piękny zachód słońca nad stolicą, a Wisła dumnie przyjmuje jego promienie - Takie widoki to ja lubię
W drodze na "102-jkę" jeszcze tylko kilka fotek lewobrzeżnej Warszawy :)
Piękna jest Warszawa gdy otulają ją promyki zachodzącego słońca, ale jeszcze większego uroku dodaje jej noc :)
To się nazywa solidność, konstrukcja mostu na linach jest naprawdę zadziwiająca, To ostatnie zdjęcie wykonane przeze mnie w tej części Warszawy, powoli żegnam się ze stolicą
Wiecie dlaczego zrobiłem akurat zdjęcie tego zegara dworcowego na Warszawie Zachodniej ?, już wam mówię hehe, ponieważ od dawna pasjonuję się koleją, i sposobem działania tychże czasomierzy, chciałbym mieć takowy ^^
No i pożegnania nadszedł czas ale to jeszcze nie koniec mojego wypadu w największym mieście i przygód w Polsce. Jutro druga część i moja wideo relacja z dalszych tudzież niepokazanych jeszcze miejsc
UWAGA SPECJALNY APEL DO MIESZKAŃCÓW WŁOCŁAWKA (a w szczególności ulic mieszczących się w kwadracie Traugutta-Chmielna-Bukowa-Chopina
ZAPRASZAM WAS NA MOJĄ JEDYNĄ W SWOIM RODZAJU WIDEO-FOTO-AUDIO RELACJĘ
Tutaj się dowiecie gdzie byłem i co podziwiałem, a było czym :PP
To pierwsza fota którą cyknąłem w stolicy, ponieważ te czołgi i armaty sprawiły iż poczułem się jak na planie "Czterech pancernych i psa" , będąc tam doszukiwałem się "Rudego" :) ale klimat tego miejsca - zajebisty :D
Majestatyczny i dumnie górujący nad Warszawą - nasz jedyny w swoim rodzaju Pałac Kultury i Nauki, to tak przepiękna budowla że pozwoliłem zrobić go z każdej możliwej strony, cóż więcej mówić po prostu najurokliwsza budowla w Polsce, żadne inne miasto nie posiada takiej chluby i o takich rozmiarach.
Urzekający nocą zwłaszcza Hotel "Mariott". To właśnie w tym hotelu spał Prezydent Stanów Zjednoczonych Barack Obama w czerwcu zeszłego roku. W nocy można zauważyć na nim przesuwający się pasek informujący o dacie, godzinie i aktualnej temperaturze. A dla mnie pełnił funkcję punktu orientacyjnego, gdyż od jego strony łatwo mi było trafić do dworcowej przechowalni bagażu (Warszawa Centralna) do której się wchodzi najłatwiej od Al. Jerozolimskich.
Król Polskich Zabytków - tak go sobie nazwałem i takim go tak widzę :)
Można by powiedzieć-Bolek i Lolek a tu tylko zwykli chłopcy którzy chcieli sfotografować się u boku warszawskiej polskiej eurosyrenki która zamiast miecza dzierżyła piłkę, najwyraźniej chcieli oni pokazać że są dumni iż są Polakami z tymże ten większy stał jak się należało-tak patriotycznie, z kolei ten mniejszy wykazał się innym tokiem myślenia, bardziej wyluzowanym i frywolnym.
Do niedawna pękająca w szwach. Ile tu było ludu a ile emocji, tu były nerwowe sytuacje, a teraz świeci pustkami poza małymi grupkami ludzi. Tu się cieszyła cała Polska, tu też przeżywaliśmy porażkę po przegranym Euro - wiem bo sam widziałem tutejsze emocje kibiców. Teren był ten biało-czerwonym morzem które co jakiś czas mieniło się racami, wówczas najgłośniejsze drugie po Stadionie miejsce w stolicy, czyli STREFA KIBICA,
Być tam i nie zrobić sobie foty to grzech, ta majestatycznie tryskająca pięknymi wodnymi łukami a pośrodku jeszcze piękniejszym w środku wodotryskiem fontanna, zrobiła na mnie tak ogromne wrażenie że nie mogłem ulec pokusie. No cud warszawski, piękne wzornictwo oraz rzeźby lwich głów (?) tworzący ten niepowtarzalny jej urok BRAWO WARSZAWA - FONTANNA WYMIATA :D
Fontanna oraz Pałac niczym udane małżeństwo tworzą udaną parę kuszącymi dostojeństwem z jego strony a urokliwością z jej strony.
Ale palmę pierwszeństwa daję tej właśnie budowli - budowli po przejściach. Ilekroć na niego i przyległą doń kolumnę spojrzałem, przypominały mi się podręczniki z historii, a w nich fotografie kiedy on się wtedy palił ogniem niemieckich hitlerowców to były smutne widoki przepełnione wzruszeniami i łzami, a dziś swoim podniosłym wyglądem chlubi nasz naród i nasz patriotyzm. Ten Zamek stanowi symbolikę niezwyciężonej siły która pokazuje że nasz naród zawsze się tą siłą nie poddaje gdyż tyle razy był palony i burzony, a dzięki naszej determinacji stoi jak żywy :)
Trochę inną naszą dumą, powiedziałbym współczesną jest Stadion Narodowy, który z daleka przypomina nabrzmiały wielkanocny wypiek :P
Drodzy warszawiacy i warszawianki, co to za budowla na Krakowskim Przedmieściu, ona też mnie urzekła ? podejść bliżej nie mogłem (180 nadjeżdżała była tylko chwila aby cyknąć i heja w autobus) nadal zachodzę w głowę i nie omieszkam do niej wrócić już w połowie sierpnia.
Tak, właśnie tu mieszkali Prezydenci Rzeczpospolitej Polskiej od G. Narutowicza do L. Kaczyńskiego, (B. Komorowski mieszka gdzieś indziej) miejsce dość znane opatrzone wspaniałym monumentem księcia J. Poniatowskiego na koniu, tylko z tej odległości mogłem wykonać zdjęcie tego obiektu, gdyż było strzeżone przez straże :/
Autko fajne i piękne bo międzywojenne (Kwinto chyba takim jeździł) :)
Najsłynniejsze rondo chyba w Warszawie, Rondo Charlesa de Gaulee'a powiem więcej zjawiskowe i nie powtarzalne gdyż jako jedyne w Polsce z egzotyczną palmą, tędy można dojechać gdzie się chce albo na Stare Miasto albo do Łazienek. Z dala widać francuską eurosyrenkę. Jest to pierwsze rondo które zwiedziłem. A stamtąd 180-tką odjechałem z Foksala na Wilanów gdzie wówczas mieszkałem - wiadoma rzecz stolyca :))
Przyznajcie sami że to najbardziej kontrowersyjna budowla w całej stolicy, to właśnie tu jest siedziba najwyższych władz państwowych, tu ważą się losy całego naszego państwa, tu również się i kłócą o to czyja racja jest moja a która twoja, bo może moja jest najmoższa, chociaż są tacy posłowie którym nie chce się chodzić na nudne obrady Sejmu, dlatego co niektórzy wolą czas przeznaczony na głosowanie spędzić w barze sejmowym lub oglądać porno w internecie na swoich tabletach, zakupionych w końcu za naszą kasę, do Sejmu nie wchodziłem bo widocznie dane mi nie było, dlatego porobiłem kilka ujęć :)
Może i obrady tamże są nudne ale jakie ważne dla naszego kraju, jednak niektórzy parlamentarzyści mają to delikatnie mówiąc w nosie :/
SEJM-czyli jeszcze tam mnie nie widzieli xD (jajami nie rzucałem)
Popatrzcie na te wozy - Ale za czyje ? za nasze a więc Poseł jest najlepszym zawodem w Polsce-nie kurzy się, nie brudzi, człowiek się nie narobi ale słono zarobi :DD
Złote litery na hebanowej bramie. Tu codziennie wjeżdża i wyjeżdża najważniejsza osoba w państwie....
.....a tu przyjmuje swój elektorat czyli szarych ludzi tak jak my, tylko że nie od razu bo na spotkanie z tak ważną personą czeka się całymi tygodniami !, a tak na marginesie na lekarza w kolejce się też czeka miesiącami a nawet latami, choć nie są oni na tak wysokich stanowiskach
Zanim odjeżdżałem do swojej stolicy Kujaw - Włocławka, chciałem zrobić zdjęcie tej prawdziwej Syrence, ale ze względu na budowę II linii metra została ona przeniesiona w całkiem nieznane mi miejsce :(, także w ramach rekompensaty, zrobiłem fotkę jeszcze będąc na lewobrzeżnej części Warszawy która przedstawia iście kolejowy most księcia J. Poniatowskiego z widoczną SKM-ką oraz Stadion Narodowy.
Przechadzając się mostem Świętokrzyskim dotarłem na prawy brzeg Warszawy, a za główny cel postanowiłem zrobić główną Arenę ME Euro 2012 w piłce nożnej. To tu miała miejsce ich inauguracja kiedy to okazały Stadion Narodowy pękał w szwach, tutaj wówczas było pełno kibiców z całej Europy. Niegdyś Stadion Dziesięciolecia na którym Polacy rozgrywali mecze w różnych turniejach, a więc słynne Polskie Orły, tudzież nazwiska jak Górski, Boniek, Deyna, Wszoła, Lato, a później Dudek, Smolarek, a dziś na Narodowym Błaszczykowski, Lewandowski, Piszczek, Szczepański i Tytoń. Tu był słynny bazar zwany też "Jarmarkiem Europa".
Cóż za piękny zachód słońca nad stolicą, a Wisła dumnie przyjmuje jego promienie - Takie widoki to ja lubię
W drodze na "102-jkę" jeszcze tylko kilka fotek lewobrzeżnej Warszawy :)
Piękna jest Warszawa gdy otulają ją promyki zachodzącego słońca, ale jeszcze większego uroku dodaje jej noc :)
To się nazywa solidność, konstrukcja mostu na linach jest naprawdę zadziwiająca, To ostatnie zdjęcie wykonane przeze mnie w tej części Warszawy, powoli żegnam się ze stolicą
Wiecie dlaczego zrobiłem akurat zdjęcie tego zegara dworcowego na Warszawie Zachodniej ?, już wam mówię hehe, ponieważ od dawna pasjonuję się koleją, i sposobem działania tychże czasomierzy, chciałbym mieć takowy ^^
No i pożegnania nadszedł czas ale to jeszcze nie koniec mojego wypadu w największym mieście i przygód w Polsce. Jutro druga część i moja wideo relacja z dalszych tudzież niepokazanych jeszcze miejsc
UWAGA SPECJALNY APEL DO MIESZKAŃCÓW WŁOCŁAWKA (a w szczególności ulic mieszczących się w kwadracie Traugutta-Chmielna-Bukowa-Chopina
piątek, 29 czerwca 2012
Wilkołak cz.2
ROZDZIAŁ 3: „Metamorfoza”
Przyłożyłem dłoń do klatki piersiowej. Serce biło tak szybko, że nie byłem w stanie zliczyć jego uderzeń. Nagle nogi się pode mną ugięły. Upadłem. Chciałem się podnieść, ale bezwładne mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Straciłem przytomność…
***
Gdy się ocknąłem i uniosłem powieki z przerażeniem stwierdziłem, iż widzę wszystko w mocnym, czerwonym odcieniu. Stałem tak jak posąg jeszcze przez parę minut. Spostrzegłem, że wszystkie leśne żyjątka wyglądały tak samo; były fosforyzującymi, jasnozielonymi konturami. Spojrzałem na niebo. Oślepiający blask księżyca w pełni kazał przypuszczać, że noc się jeszcze wcale nie skończyła. Dopiero teraz zacząłem zastanawiać się nad tym, co stało się z moim wzrokiem. W gruncie rzeczy widziałem teraz wszystko co się tylko poruszyło i odpowiadało mi to, nawet bardzo, ale nie miałem pojęcia co było przyczyną tej nagłej zmiany. Co gorsza, to nie była jedyna taka zmiana. Odkąd odzyskałem przytomność słyszałem wszystko, nawet pełznącego kilka metrów ode mnie niewielkiego węża, co więcej… ja go czułem, jego zapach, zapach jego krwi.
Spojrzałem na siebie. To co ujrzałem wprawiło mnie w osłupienie. Chciałem zacząć krzyczeć, ale udało mi się jedynie zawyć. Ogarnęła mnie rozpacz. Byłem teraz znacznie większy i masywniejszy od swojej pierwotnej postaci. Całe moje ciało pokrywało sztywne futro. Podniosłem rękę, a tak właściwie łapę i zacząłem się jej przyglądać. Była długa, mocno umięśniona i zakończona niebezpiecznie wyglądającymi pazurami. Zrozumiałem, że byłem jednym z nich, że byłem… wilkołakiem.
Tajemnicą jednak wciąż pozostawała przyczyna tej nagłej metamorfozy, nie potrafiłem sobie także odpowiedzieć na pytanie dlaczego wciąż zachowywałem pełną świadomość, normalnie rozumowałem. Położyłem się na ściółce i zacząłem myśleć.
Nie byłem w stanie określić co pozwalało mi nadal pozostawać przy zdrowym rozsądku, być może mocne wrażenia, albo chęć odwetu na winnych śmierci mojej rodziny, ale przypomniał mi się pewien istotny szczegół. Dotknąłem łba i wyczułem pod łapą pięć szpecących ran z których w dalszym ciągu sączyła się krew. Już wiedziałem dlaczego, ale co dalej miałem robić?
W głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli, wszystkie jednak sprowadzały się do jednego. Coś mi mówiło, żeby tam nie wracać, ale chęć zemsty była silniejsza ode mnie…
***
Przyjąłem pionową postawę i jeszcze raz spojrzałem na swoje nowe ciało. Rozejrzałem się wokół. Wiedziałem, że ten spokój już za chwilę zostanie trwale zmącony, przeze mnie, że zabiję tylu ilu tylko podołam. Po chwili zrezygnowałem z dalszego utrzymywania pionowej postawy. Moje przednie łapy zetknęły się z chłodną, wilgotną wyściółką. Chwilę się jeszcze zawahałem, po czym susem rzuciłem się w gęstwinę drzew. Oczywiście mogłem stąd uciec, ale do końca życia prześladowałaby mnie myśl, że te bestie dalej stąpają po ziemi, że one gdzieś tam są, a to, że uciekłem było jedynie szczęśliwym trafem. Tym czasem to, iż nadal zachowywałem świadomość musiało coś znaczyć. Nie potrafiłem jednak powiedzieć co…
Wiedziałem jednak co oznacza unoszący się w powietrzu zapach krwi. Byłem gotowy na śmierć, ale coś mi mówiło, że to nie ja ją poniosę. Ktoś jednak musiał umrzeć, a opcje były tylko dwie: ja, albo oni…
ROZDZIAŁ 4: „Pojedynek”
W końcu zobaczyłem jednego z nich, nie zastanawiając się dłużej podbiegłem do niego i zamarłem w bezruchu. Nagle odwrócił łeb w moją stronę i zaczął mi się bacznie przyglądać. Nagły impuls spowodował, że moja łapa wysunęła się do przodu, a pazury wbiły w szyję zwierzęcia. Stworzenie zaczęło się dusić. Ścisnąłem jego przełyk, razem z szyjnym odcinkiem kręgosłupa. Czułem jak pod naporem moich mięśni pękają kolejne kręgi. Nie mógł nic zrobić, nawet ostrzec swoich pobratymców. Spojrzałem mu w ślepia, tym razem wyraźnie jednak coś się w nich malowało i nawet wiem co to było, to strach…
Opuścił łeb i spróbował oderwać się ode mnie. Na próżno. Przebity na wylot kark upuszczał ogromne ilości krwi. W pewnej chwili moja łapa zacisnęła się jeszcze mocniej, doszczętnie miażdżąc krtań bestii, a następnie cofnęła się do tyłu, wyrywając fragment przełyku i całkowicie otwierając ranę na szyi.
Stałem tak trzymając w ręku jego przełyk i z szeroko rozwartymi źrenicami oglądałem jak dusi się. Napawałem się tym widokiem. Wyzwoliło się we mnie coś dzikiego, fascynującego, ale zarazem coś, czego się panicznie bałem. Furia. Wiedziałem, że stwór i tak zdechnie w przeciągu najbliższych dwóch minut, ale rzuciłem się na niego. Moje pazury rozrywały jego skórę, szarpały mięśnie, ocierały się o kości. Cierpiał. W końcu właśnie to chciałem osiągnąć, żeby cierpieli, ale w tym konkretnym momencie nie myślałem o tym w ten sposób. Szczerze mówiąc to w ogóle nie myślałem, po prostu napawałem się widokiem krwi. Po pewnym czasie ogarnęło mnie zmęczenie, ale nie byłem w stanie przestać. Chwyciłem w łapy zwłoki bestii, a tak właściwie to to co z nich zostało i zacząłem tym uderzać o rosnące wokół drzewa. Mięso uderzało o nie z taką siłą, że odrywało kawałki kory. Trwało to kilka minut. W pewnym momencie coś mnie tknęło, siła woli sprawiła, że oderwałem się od zakrwawionych strzępów i z całego impetu wbiegłem w najbliższe drzewo. Teraz to do mnie dotarło, że jeśli stracę panowanie stanę się taki sam jak oni, a przecież była to ostatnia rzecz jaką chciałem osiągnąć. Spojrzałem na zwłoki i postanowiłem, że już nigdy więcej nie dopuszczę się czegoś takiego. Nie chciałem żeby ciemna strona mojej natury wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem, żebym przeistoczył się w przebiegłą, rządną krwi bestię, ale wiedziałem, że tej jednej nocy muszę dokończyć to co zacząłem. Musiałem wybić wszystkie bestie, co do jednej…
***
Moim oczom ukazała się reszta stada. Poruszały się tak szybko, że nie byłem w stanie ich zliczyć. Z wcześniejszych doświadczeń wynikało jednak, że nie mniej jak dziesięć sztuk. Bez najmniejszego problemu wspiąłem się na drzewo. Nadal nie mogłem uwierzyć, że mogę o wiele więcej niż dotychczas.
Mijał czas, a ja obserwowałem zachowanie i obyczaje tych istot, chciałem być pewny jak zareagują na nagły atak. W końcu przestały się przemieszczać i osiadły na jednej z leśnych polan, na szczycie jednego z pagórków. Mogłem je teraz bez problemu zliczyć. Dwadzieścia sześć osobników… o wiele więcej niż się spodziewałem. Po chwili z gęstwiny drzew wybiegł samotny osobnik. Wszystkie zwierzęta, jak na komendę, przestały się zajmować tym co do tej pory robiły i zwróciły się ku niemu. Chwilę potem zaczęły nerwowo rozglądać się wokół. Zrozumiałem co się dzieje. Dowiedziały się. Nie było czasu na myślenie. Teraz, albo nigdy…
To był odpowiedni moment na to, aby dać ujście całemu gniewowi jaki we mnie tkwił, nareszcie przyszedł czas na użycie siły jaką posiadłem z chwilą, gdy jeden z nich rozorał mi twarz. Nie mógł przypuszczać, że ze mną będzie inaczej niż z innymi. Odbiłem się od gałęzi z której ich obserwowałem i z rozpędem uderzyłem w jednego z nich. Potoczyłem się razem z przeciwnikiem w głąb lasu, po jednym z bardziej stromych stoków. Chciałem się zatrzymać, wiedziałem, że upadek będzie bolesny, ale nie mogłem oderwać od niego swoich łap. Jedną zacisnąłem wokół jego klatki piersiowej, drugą zadawałem bolesne ciosy na jego grzbiecie…
***
Wilkołaki spoglądały na miejsce, gdzie tuż przed chwilą po raz ostatni widziały jak staczając się w dół porwałem razem ze sobą jednego z nich. W końcu zobaczyły… bestię z pozoru taką samą jak one, a jednak wyalienowaną… inną, nie należącą do stada.
Trzymałem w łapie łeb wilkołaka i stałem tak przed nimi. Rzuciłem głowę zabitego w ich stronę. Gdy jeden z nich skoczył w moją stronę zamknąłem ślepia, cofnąłem się i uderzyłem. Spojrzałem na niego. Leżał na podłożu, nie ruszał się. Wskoczyłem w stado i zacząłem zabijać. Czułem ich uderzenia i ból, ale nie nic nie było mnie w stanie zatrzymać. Po krótkiej chwili wszędzie wokół walały się poodrywane kończyny, głowy, na ziemi spoczywały okaleczone ciała poległych… porozrywane gardła, głębokie cięcia, wokół pełno krwi. Chlapała mi w oczy. W końcu na tyle ograniczyła moje pole widzenia, że zacząłem uderzać na oślep. Usłyszałem skowyt inny niż wszystkie… wysoki, gardłowy. Poczułem, że moje ciosy przestają trafiać do celu. Przestałem też odczuwać ich pazury i kły szarpiące moje ciało. Zamarłem w bezruchu. Ta cisza… niczym nie zmącony spokój. Otarłem ślepia. Bestie rozpierzchły się, uciekły. Stałem tak z łapami opuszczonymi prawie do ziemi i dyszałem.
Leśna polanka wyglądała teraz jak pobojowisko. Nagle dostrzegłem, że wcale nie jestem tutaj sam. Jeden ze stworów nadal czekał aż zaatakuję. Nie wiedziałem dlaczego nie uciekał jak reszta, ale byłem pewien, że zaraz tego gorzko pożałuje. Podbiegłem do niego i zamachnąłem się łapą. Rozpłatałem mu klatkę piersiową, upadł na ziemię. Ku mojemu przerażeniu spostrzegłem, że z rany wyłoniła się ludzka ręka, cała pokryta śluzem i krwią. Potem druga. Ktoś kto był w środku wsparł się na nich i wystawił na zewnątrz głowę. To makabryczne widowisko trwało zaledwie kilka sekund. Wszystko jakby przyspieszone, to nienaturalnie wyginające się ciało i pobłyskujące na czerwono oczy. Mężczyzna przypatrzył mi się i szyderczo się uśmiechnął. Rozłożył ręce po czym wymamrotał pod nosem jakąś inkantację. Ciało wilkołaka w jednej chwili obsiadły tysiące much. Ten dźwięk owadów. Po chwili wszystkie odleciały. Został sam szkielet, biały, w całości obrany z resztek mięsa. Mężczyzna wydobył nogę z pomiędzy żeber. Oślepił mnie blask zielonej poświaty. Zasłoniłem łapą oczy.
-Wiem nad czym się zastanawiasz - odparł szatańskim głosem.
Nie wiedziałem co robić, skąd mógł wiedzieć o czym myślę. Chciałem wiedzieć co tutaj robi i kim jest.
-Mogę czytać w twoich myślach. Mówią na mnie Eon, jestem nekromantą. Spójrz na mnie.
Odsłoniłem ślepia, zielona poświata nie biła już od niego z taką siłą jak przed chwilą. Ujrzałem nagiego mężczyznę, pokrytego w całości krwią, jego długie paznokcie zawijały się przy swoich końcach, zaś siwa, również umazana posoką broda sięgała prawie do pasa. I te czerwone oczy…
-To nic osobistego, poluję na ludzi odkąd pamiętam. To doskonała zabawa.
Nie wytrzymałem. Rzuciłem się na niego. Poczułem jak jakaś niewidzialna siła rozbija się moje ciało. Po paru sekundach uderzyłem w drzewo znajdujące się kilkanaście metrów ode mnie. Był pewny, że ze mną wygrał, ale nie wiedział, że jestem inny niż wszystkie zamienione… Podbiegłem do niego i zamachnąłem się. Złapał w dłoń moją łapę. Nie mogłem nią poruszyć, chociaż napiąłem wszystkie mięśnie.
-Rzeczywiście, jesteś inny, ale na nic ci to, mnie i tak nie pokonasz. Twoja siostra dostarczyła mi dużo emocji, broniła się… strach w oczach dzieci jest pierwotny, ukazują one całą gamę emocji, ale przerażenie… wyraz ich oczu…
Nie miałem pojęcia o czym on mówi, ale rozjuszył mnie do granic możliwości. Wgryzłem się w jedna z jego rąk. Poczułem uderzenie w klatkę piersiową. Po paru sekundach ocknąłem się kilkanaście metrów dalej. Spróbowałem się podnieść. Nie dałem rady. Usłyszałem kolejną dziwną inkantację wymawianą przez nekromantę. Resztki ciał zabitych uniosły się z podłoża i zaczęły wirować w powietrzu. Pomiędzy nimi pojawiła się ciemna, bezkresna przestrzeń. Zrozumiałem co się dzieje. Zebrałem resztki sił i począłem biec w tamtą stronę. Morderca mojej rodziny zdążył zniknąć w mrocznych odmętach, a przejście zaczęło się zamykać. Skoczyłem. Uderzyłem w opadające na ziemię kikuty. Przeraźliwie zawyłem.
Ta noc dobiegła końca. Leżałem pośród ciał poległych i wiedziałem, że już nic więcej nie mogę zdziałać. Wiedziałem również, że z tą chwilą mój los został zdeterminowany. Celem mojego życia stała się zemsta...
EPILOG
Z biegiem lat wspomnienia blakną, pozostaje jednak garść pytań…
Dlaczego to spotkało właśnie mnie?
Dlaczego nekromanta pozostawił mnie przy życiu?
Czy jeszcze kiedyś się spotkamy?
… i wreszcie co oznacza to, że przy przemianie mogę się kontrolować?
Prawdopodobnie nigdy nie poznam odpowiedzi na te i inne pytania. W końcu światem rządzą przypadki, dlatego wiem, że już nigdy nie spotkam tamtego człowieka, a moje przeznaczenie się nie dopełni. Nadal trwam jednak w złudnej nadziei, że może jednak… nadzieja to cecha ludzka, a w końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi…
Przyłożyłem dłoń do klatki piersiowej. Serce biło tak szybko, że nie byłem w stanie zliczyć jego uderzeń. Nagle nogi się pode mną ugięły. Upadłem. Chciałem się podnieść, ale bezwładne mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Straciłem przytomność…
***
Gdy się ocknąłem i uniosłem powieki z przerażeniem stwierdziłem, iż widzę wszystko w mocnym, czerwonym odcieniu. Stałem tak jak posąg jeszcze przez parę minut. Spostrzegłem, że wszystkie leśne żyjątka wyglądały tak samo; były fosforyzującymi, jasnozielonymi konturami. Spojrzałem na niebo. Oślepiający blask księżyca w pełni kazał przypuszczać, że noc się jeszcze wcale nie skończyła. Dopiero teraz zacząłem zastanawiać się nad tym, co stało się z moim wzrokiem. W gruncie rzeczy widziałem teraz wszystko co się tylko poruszyło i odpowiadało mi to, nawet bardzo, ale nie miałem pojęcia co było przyczyną tej nagłej zmiany. Co gorsza, to nie była jedyna taka zmiana. Odkąd odzyskałem przytomność słyszałem wszystko, nawet pełznącego kilka metrów ode mnie niewielkiego węża, co więcej… ja go czułem, jego zapach, zapach jego krwi.
Spojrzałem na siebie. To co ujrzałem wprawiło mnie w osłupienie. Chciałem zacząć krzyczeć, ale udało mi się jedynie zawyć. Ogarnęła mnie rozpacz. Byłem teraz znacznie większy i masywniejszy od swojej pierwotnej postaci. Całe moje ciało pokrywało sztywne futro. Podniosłem rękę, a tak właściwie łapę i zacząłem się jej przyglądać. Była długa, mocno umięśniona i zakończona niebezpiecznie wyglądającymi pazurami. Zrozumiałem, że byłem jednym z nich, że byłem… wilkołakiem.
Tajemnicą jednak wciąż pozostawała przyczyna tej nagłej metamorfozy, nie potrafiłem sobie także odpowiedzieć na pytanie dlaczego wciąż zachowywałem pełną świadomość, normalnie rozumowałem. Położyłem się na ściółce i zacząłem myśleć.
Nie byłem w stanie określić co pozwalało mi nadal pozostawać przy zdrowym rozsądku, być może mocne wrażenia, albo chęć odwetu na winnych śmierci mojej rodziny, ale przypomniał mi się pewien istotny szczegół. Dotknąłem łba i wyczułem pod łapą pięć szpecących ran z których w dalszym ciągu sączyła się krew. Już wiedziałem dlaczego, ale co dalej miałem robić?
W głowie kłębiło mi się mnóstwo myśli, wszystkie jednak sprowadzały się do jednego. Coś mi mówiło, żeby tam nie wracać, ale chęć zemsty była silniejsza ode mnie…
***
Przyjąłem pionową postawę i jeszcze raz spojrzałem na swoje nowe ciało. Rozejrzałem się wokół. Wiedziałem, że ten spokój już za chwilę zostanie trwale zmącony, przeze mnie, że zabiję tylu ilu tylko podołam. Po chwili zrezygnowałem z dalszego utrzymywania pionowej postawy. Moje przednie łapy zetknęły się z chłodną, wilgotną wyściółką. Chwilę się jeszcze zawahałem, po czym susem rzuciłem się w gęstwinę drzew. Oczywiście mogłem stąd uciec, ale do końca życia prześladowałaby mnie myśl, że te bestie dalej stąpają po ziemi, że one gdzieś tam są, a to, że uciekłem było jedynie szczęśliwym trafem. Tym czasem to, iż nadal zachowywałem świadomość musiało coś znaczyć. Nie potrafiłem jednak powiedzieć co…
Wiedziałem jednak co oznacza unoszący się w powietrzu zapach krwi. Byłem gotowy na śmierć, ale coś mi mówiło, że to nie ja ją poniosę. Ktoś jednak musiał umrzeć, a opcje były tylko dwie: ja, albo oni…
ROZDZIAŁ 4: „Pojedynek”
W końcu zobaczyłem jednego z nich, nie zastanawiając się dłużej podbiegłem do niego i zamarłem w bezruchu. Nagle odwrócił łeb w moją stronę i zaczął mi się bacznie przyglądać. Nagły impuls spowodował, że moja łapa wysunęła się do przodu, a pazury wbiły w szyję zwierzęcia. Stworzenie zaczęło się dusić. Ścisnąłem jego przełyk, razem z szyjnym odcinkiem kręgosłupa. Czułem jak pod naporem moich mięśni pękają kolejne kręgi. Nie mógł nic zrobić, nawet ostrzec swoich pobratymców. Spojrzałem mu w ślepia, tym razem wyraźnie jednak coś się w nich malowało i nawet wiem co to było, to strach…
Opuścił łeb i spróbował oderwać się ode mnie. Na próżno. Przebity na wylot kark upuszczał ogromne ilości krwi. W pewnej chwili moja łapa zacisnęła się jeszcze mocniej, doszczętnie miażdżąc krtań bestii, a następnie cofnęła się do tyłu, wyrywając fragment przełyku i całkowicie otwierając ranę na szyi.
Stałem tak trzymając w ręku jego przełyk i z szeroko rozwartymi źrenicami oglądałem jak dusi się. Napawałem się tym widokiem. Wyzwoliło się we mnie coś dzikiego, fascynującego, ale zarazem coś, czego się panicznie bałem. Furia. Wiedziałem, że stwór i tak zdechnie w przeciągu najbliższych dwóch minut, ale rzuciłem się na niego. Moje pazury rozrywały jego skórę, szarpały mięśnie, ocierały się o kości. Cierpiał. W końcu właśnie to chciałem osiągnąć, żeby cierpieli, ale w tym konkretnym momencie nie myślałem o tym w ten sposób. Szczerze mówiąc to w ogóle nie myślałem, po prostu napawałem się widokiem krwi. Po pewnym czasie ogarnęło mnie zmęczenie, ale nie byłem w stanie przestać. Chwyciłem w łapy zwłoki bestii, a tak właściwie to to co z nich zostało i zacząłem tym uderzać o rosnące wokół drzewa. Mięso uderzało o nie z taką siłą, że odrywało kawałki kory. Trwało to kilka minut. W pewnym momencie coś mnie tknęło, siła woli sprawiła, że oderwałem się od zakrwawionych strzępów i z całego impetu wbiegłem w najbliższe drzewo. Teraz to do mnie dotarło, że jeśli stracę panowanie stanę się taki sam jak oni, a przecież była to ostatnia rzecz jaką chciałem osiągnąć. Spojrzałem na zwłoki i postanowiłem, że już nigdy więcej nie dopuszczę się czegoś takiego. Nie chciałem żeby ciemna strona mojej natury wzięła górę nad zdrowym rozsądkiem, żebym przeistoczył się w przebiegłą, rządną krwi bestię, ale wiedziałem, że tej jednej nocy muszę dokończyć to co zacząłem. Musiałem wybić wszystkie bestie, co do jednej…
***
Moim oczom ukazała się reszta stada. Poruszały się tak szybko, że nie byłem w stanie ich zliczyć. Z wcześniejszych doświadczeń wynikało jednak, że nie mniej jak dziesięć sztuk. Bez najmniejszego problemu wspiąłem się na drzewo. Nadal nie mogłem uwierzyć, że mogę o wiele więcej niż dotychczas.
Mijał czas, a ja obserwowałem zachowanie i obyczaje tych istot, chciałem być pewny jak zareagują na nagły atak. W końcu przestały się przemieszczać i osiadły na jednej z leśnych polan, na szczycie jednego z pagórków. Mogłem je teraz bez problemu zliczyć. Dwadzieścia sześć osobników… o wiele więcej niż się spodziewałem. Po chwili z gęstwiny drzew wybiegł samotny osobnik. Wszystkie zwierzęta, jak na komendę, przestały się zajmować tym co do tej pory robiły i zwróciły się ku niemu. Chwilę potem zaczęły nerwowo rozglądać się wokół. Zrozumiałem co się dzieje. Dowiedziały się. Nie było czasu na myślenie. Teraz, albo nigdy…
To był odpowiedni moment na to, aby dać ujście całemu gniewowi jaki we mnie tkwił, nareszcie przyszedł czas na użycie siły jaką posiadłem z chwilą, gdy jeden z nich rozorał mi twarz. Nie mógł przypuszczać, że ze mną będzie inaczej niż z innymi. Odbiłem się od gałęzi z której ich obserwowałem i z rozpędem uderzyłem w jednego z nich. Potoczyłem się razem z przeciwnikiem w głąb lasu, po jednym z bardziej stromych stoków. Chciałem się zatrzymać, wiedziałem, że upadek będzie bolesny, ale nie mogłem oderwać od niego swoich łap. Jedną zacisnąłem wokół jego klatki piersiowej, drugą zadawałem bolesne ciosy na jego grzbiecie…
***
Wilkołaki spoglądały na miejsce, gdzie tuż przed chwilą po raz ostatni widziały jak staczając się w dół porwałem razem ze sobą jednego z nich. W końcu zobaczyły… bestię z pozoru taką samą jak one, a jednak wyalienowaną… inną, nie należącą do stada.
Trzymałem w łapie łeb wilkołaka i stałem tak przed nimi. Rzuciłem głowę zabitego w ich stronę. Gdy jeden z nich skoczył w moją stronę zamknąłem ślepia, cofnąłem się i uderzyłem. Spojrzałem na niego. Leżał na podłożu, nie ruszał się. Wskoczyłem w stado i zacząłem zabijać. Czułem ich uderzenia i ból, ale nie nic nie było mnie w stanie zatrzymać. Po krótkiej chwili wszędzie wokół walały się poodrywane kończyny, głowy, na ziemi spoczywały okaleczone ciała poległych… porozrywane gardła, głębokie cięcia, wokół pełno krwi. Chlapała mi w oczy. W końcu na tyle ograniczyła moje pole widzenia, że zacząłem uderzać na oślep. Usłyszałem skowyt inny niż wszystkie… wysoki, gardłowy. Poczułem, że moje ciosy przestają trafiać do celu. Przestałem też odczuwać ich pazury i kły szarpiące moje ciało. Zamarłem w bezruchu. Ta cisza… niczym nie zmącony spokój. Otarłem ślepia. Bestie rozpierzchły się, uciekły. Stałem tak z łapami opuszczonymi prawie do ziemi i dyszałem.
Leśna polanka wyglądała teraz jak pobojowisko. Nagle dostrzegłem, że wcale nie jestem tutaj sam. Jeden ze stworów nadal czekał aż zaatakuję. Nie wiedziałem dlaczego nie uciekał jak reszta, ale byłem pewien, że zaraz tego gorzko pożałuje. Podbiegłem do niego i zamachnąłem się łapą. Rozpłatałem mu klatkę piersiową, upadł na ziemię. Ku mojemu przerażeniu spostrzegłem, że z rany wyłoniła się ludzka ręka, cała pokryta śluzem i krwią. Potem druga. Ktoś kto był w środku wsparł się na nich i wystawił na zewnątrz głowę. To makabryczne widowisko trwało zaledwie kilka sekund. Wszystko jakby przyspieszone, to nienaturalnie wyginające się ciało i pobłyskujące na czerwono oczy. Mężczyzna przypatrzył mi się i szyderczo się uśmiechnął. Rozłożył ręce po czym wymamrotał pod nosem jakąś inkantację. Ciało wilkołaka w jednej chwili obsiadły tysiące much. Ten dźwięk owadów. Po chwili wszystkie odleciały. Został sam szkielet, biały, w całości obrany z resztek mięsa. Mężczyzna wydobył nogę z pomiędzy żeber. Oślepił mnie blask zielonej poświaty. Zasłoniłem łapą oczy.
-Wiem nad czym się zastanawiasz - odparł szatańskim głosem.
Nie wiedziałem co robić, skąd mógł wiedzieć o czym myślę. Chciałem wiedzieć co tutaj robi i kim jest.
-Mogę czytać w twoich myślach. Mówią na mnie Eon, jestem nekromantą. Spójrz na mnie.
Odsłoniłem ślepia, zielona poświata nie biła już od niego z taką siłą jak przed chwilą. Ujrzałem nagiego mężczyznę, pokrytego w całości krwią, jego długie paznokcie zawijały się przy swoich końcach, zaś siwa, również umazana posoką broda sięgała prawie do pasa. I te czerwone oczy…
-To nic osobistego, poluję na ludzi odkąd pamiętam. To doskonała zabawa.
Nie wytrzymałem. Rzuciłem się na niego. Poczułem jak jakaś niewidzialna siła rozbija się moje ciało. Po paru sekundach uderzyłem w drzewo znajdujące się kilkanaście metrów ode mnie. Był pewny, że ze mną wygrał, ale nie wiedział, że jestem inny niż wszystkie zamienione… Podbiegłem do niego i zamachnąłem się. Złapał w dłoń moją łapę. Nie mogłem nią poruszyć, chociaż napiąłem wszystkie mięśnie.
-Rzeczywiście, jesteś inny, ale na nic ci to, mnie i tak nie pokonasz. Twoja siostra dostarczyła mi dużo emocji, broniła się… strach w oczach dzieci jest pierwotny, ukazują one całą gamę emocji, ale przerażenie… wyraz ich oczu…
Nie miałem pojęcia o czym on mówi, ale rozjuszył mnie do granic możliwości. Wgryzłem się w jedna z jego rąk. Poczułem uderzenie w klatkę piersiową. Po paru sekundach ocknąłem się kilkanaście metrów dalej. Spróbowałem się podnieść. Nie dałem rady. Usłyszałem kolejną dziwną inkantację wymawianą przez nekromantę. Resztki ciał zabitych uniosły się z podłoża i zaczęły wirować w powietrzu. Pomiędzy nimi pojawiła się ciemna, bezkresna przestrzeń. Zrozumiałem co się dzieje. Zebrałem resztki sił i począłem biec w tamtą stronę. Morderca mojej rodziny zdążył zniknąć w mrocznych odmętach, a przejście zaczęło się zamykać. Skoczyłem. Uderzyłem w opadające na ziemię kikuty. Przeraźliwie zawyłem.
Ta noc dobiegła końca. Leżałem pośród ciał poległych i wiedziałem, że już nic więcej nie mogę zdziałać. Wiedziałem również, że z tą chwilą mój los został zdeterminowany. Celem mojego życia stała się zemsta...
EPILOG
Z biegiem lat wspomnienia blakną, pozostaje jednak garść pytań…
Dlaczego to spotkało właśnie mnie?
Dlaczego nekromanta pozostawił mnie przy życiu?
Czy jeszcze kiedyś się spotkamy?
… i wreszcie co oznacza to, że przy przemianie mogę się kontrolować?
Prawdopodobnie nigdy nie poznam odpowiedzi na te i inne pytania. W końcu światem rządzą przypadki, dlatego wiem, że już nigdy nie spotkam tamtego człowieka, a moje przeznaczenie się nie dopełni. Nadal trwam jednak w złudnej nadziei, że może jednak… nadzieja to cecha ludzka, a w końcu wszyscy jesteśmy tylko ludźmi…
Wilkołak cz.1
PROLOG
Czym jest wilkołak?
Na to pytanie może odpowiedzieć jedynie ten, kto sam stał się wilkołakiem.
Nie jestem człowiekiem, lecz wzbudzającą grozę i żądną krwi bestią, ale nie zawsze tak było.
Historia którą spisałem w tej o to leżącej przed waszymi oczyma księdze rozpoczęła się tutaj, w lesie nieumarłych...
ROZDZIAŁ 1: „Las Nieumarłych”
Pewnej nocy, gdy księżyc wzeszedł w pełni, wracałem z rodziną do domu. Droga prowadząca przez Las Nieumarłych wydawała się być niemożliwą do przebycia po zmroku.
Ojciec nie wierzył jednak w opowieści przekazywane z ust do ust przez kolejne pokolenia.
Owe podania traktowały o demonach i różnych wynaturzeniach zamieszkujących te zalesione tereny. Mówiły również o tym, że kto zapuści się tam po zmroku, już nigdy nie ujrzy światła dziennego. On jednak twardo stąpał po ziemi i nie dawał im wiary, a po ciężkim dniu pracy chciał jak najszybciej wrócić do domu. Na nasze nieszczęście najkrótszą drogą zdawała się być właśnie ta, która prowadziła przez ów złowieszczy las. Bałem się tego miejsca odkąd sięgam pamięcią i nigdy nie widziałem, aby człowiek zapuścił się tam po zmroku.
Coś mi mówiło żeby tam nie wjeżdżać, ale na ostrzeżenie ojca o moich przeczuciach było już za późno.
Z minuty na minutę nasz powóz pogrążał się w bezkresnej ciemności, a dwie pochodnie utwierdzone przy granicy lasu zdawały się być coraz mniejsze.
Ojciec, widząc przerażenie rosnące w moich oczach, odparł –
-Nie obawiaj się demonów, one nie istnieją. Zło tkwi w ludziach.
Nie miał wówczas pojęcia jak bardzo się pomylił. Ile z kolei było prawdy w tej wypowiedzi przekonałem się dużo później...
-wiem ojcze, ale skąd pewność, że się nie zgubimy? – zapytałem.
-Spójrz za siebie. Widzisz?
-Co ojcze?
-Dwie pochodnie umiejscowione przy granicy lasu.
-Tak, widzę.
-A teraz spójrz do przodu. Co widzisz?
Obróciłem głowę do przodu i dojrzałem dwa światełka jarzące się w oddali.
-Pochodzie?
-Otóż to synu, droga wiedzie po prostej linii. Dopóki widzimy płomienie przed i za nami, dopóty jesteśmy na właściwej drodze.
Nagle, coś zawyło w oddali. Wykrzyknąłem przerażony – Usłyszałem skowyt!
-Spokojnie. To tylko wilki...
*
Ocknąłem się.
Ku mojemu zdziwieniu ujrzałem, że cała rodzina pogrążona jest w głębokim śnie. Powóz, którym jechaliśmy zaprzężony był w dwa konie, które w tym momencie skubały znajdującą się pod nami trawę. Rozejrzałem się. Wszędzie rosły wysokie, leciwe drzewa. Wszystko było spowite przez ciemność.
W tej właśnie chwili coś do mnie dotarło. Skoro konie skubały trawę, znaczyło to, że zjechaliśmy z wydeptanej, jałowej ziemi, z jedynej wrogi wiodącej przez Las Nieumarłych.
Serce zaczęło mi bić dwa razy szybciej. Byłem jak mysz uwięziona w gnieździe złowrogich, czyhających na jej życie węży.
Przypomniały mi się słowa ojca, że droga wiodła po prostej linii, aby podróżnik widział pochodnie tlące się po obu stronach lasu. Ja jednak, nie mogłem ich dojrzeć.
Spróbowałem obudzić ojca, lecz ten odsunął mnie ręką. Ponowiłem próbę, jednak i tym razem, moje starania spełzły na niczym.
Mijały kolejne minuty, a ja, nie mogąc zasnąć , obserwowałem drzewa, które kołysząc się na wietrze przypominały mi ogromne, spoglądające na mnie ukradkiem bestie. Pod naporem wrażeń moje powieki zrobiły się niesamowicie ciężkie. Moje ciało odmówiło mi w końcu posłuszeństwa i zasnąłem.
*
Uniosłem powieki. Wydawało mi się, że ta noc nigdy nie dobiegnie końca. Nagle mój wzrok przykuł pewien istotny szczegół. Z ciemności wyłoniła się para fosforyzujących światełek.
Przyszło mi do głowy, że postój w nieprzebytym, złowieszczym lesie był jedynie złym snem.
Odruchowo odwróciłem się o sto-osiemdziesiąt stopni i z wielką ulgą odetchnąłem, gdy okazało się, że i tam, w oddali widać dwa światełka.
Byłem już całkiem spokojny. Po raz pierwszy odkąd przekroczyliśmy granicę tego przeklętego lasu. Poczułem się bezpieczny. Obracając się w stronę ojca ujrzałem...
...że on śpi.
Przyjrzałem się koniom. Stały w miejscu skubiąc znajdującą się pod nimi trawę.
Jak na powrót serce zaczęło walić mi jak oszalałe.
Nagle, z ciemności zaczęły wyłaniać się kolejne pary światełek. W końcu uświadomiłem sobie, że to wcale nie są pochodnie, lecz pary oczu ciągle wyłaniające się z bezkresnej ciemności.
Nie wiedziałem co mam myśleć...
Zastanawiałem się, czy ojciec nie popełnił błędu wjeżdżając do tego lasu po zmroku i czy się stąd w końcu wydostaniemy.
Pytanie, na które jednak najbardziej chciałem znać odpowiedź, brzmiało następująco:
Kto, a raczej co nas obserwowało?
ROZDZIAŁ 2 : „Bestie”
Nie byłem w stanie naliczyć par oczu ciągle wyłaniających się z ciemności.
Musiałem dobudzić ojca. Położyłem mu na ustach dłoń, w celu uniemożliwienia wydobycia się z jego ust jakiegokolwiek dźwięku i uderzyłem go z całej siły w rękę. Nieomal, że w tej samej chwili otworzył oczy i już chciał coś powiedzieć, gdy uświadomił sobie, że trzymam dłoń na jego ustach. Obróciłem mu głowę w stronę najbliższego drzewa i wyszeptałem –
-Patrz.
-Co robisz Synu? Mówiłem ci już, to tylko pochodnie.
-Tato, przypatrz się porządnie, to dla mnie bardzo ważne.
Nagle jego oczom zaczęło się ukazywać coraz więcej jarzących się w mroku światełek. Dotarło do niego, że to wcale nie są pochodnie, ponieważ ów światełka zaczęły krążyć wokół nas. Z każdym obrotem zdawały się być coraz bliżej.
Dało mu to do myślenia, ponieważ w końcu zrozumiał, że nie jesteśmy już na drodze...
-To na pewno wilki – odparł, jednak w jego głosie dała się wyczuć nuta zwątpienia w to co mówi.
-Mogą nas zaatakować? – zapytałem.
-Jeżeli są głodne; tak. Podaj mi lampę naftową.
-proszę – wyszeptałem, podając mu pożądany przedmiot do ręki. Nagle, naszym oczom ukazał się cień jednego ze zwierząt.
Ojciec wycedził przez zęby – to nie był wilk, był za duży.
-Może niedźwiedź?
-Nie. Niedźwiedzie nie żyją w stadach, a tych zwierząt jest co najmniej dwadzieścia sztuk.
Daj mi kuszę, natychmiast!
-Proszę – wyszeptałem. Strach ściskał mi gardło.
-Obudź matkę i siostrę.
Zacząłem szarpać za ubrania kobiet. Zbudziły się. Ojciec wepchnął mi do ręki lampę naftową i wskazując przed nas krzyknął – Poświeć tam!
Zgodnie z rozkazem uniosłem lampę i ponownie ujrzeliśmy kontur jednego ze zwierząt. To coś rzeczywiście przypominało wilka, lecz było przynajmniej pięć razy masywniejsze i utrzymywało pionową postawę. Ojciec odruchowo nacisnął spust i załadowana w kuszy strzała poszybowała w tamtym kierunku. Usłyszeliśmy przeraźliwy, rozdzierający uszy skowyt. W tym samym momencie dał mi sztylet, kazał krzyczeć, a kobietom uciekać. Miał nadzieję, że odciągniemy od nich uwagę, jednak mylił się. Chwilę po tym jak obydwie zniknęły w ciemnościach usłyszeliśmy ich krzyki...
Oświeciłem lampą miejsce z którego one dochodziły. Ujrzeliśmy w pełnym blasku cztery dziwne stworzenia. Przypominały wilki, lecz były od nich dużo większe. W całości pokryte były szarym futrem. Opuszki palców u ich górnych kończyn zakończone były ostrymi pazurami. Jeden z nich popatrzył na mnie, cały się najeżył i otworzył pysk, ukazując mi dwa rzędy; jeden przy górnej szczęce, drugi zaś przy żuchwie; ostrych jak brzytwa zębów. Szczególnie rzuciły mi się w oczy dwie pary kłów, ze trzy razy większych od reszty zębów.
Ku mojemu zdziwieniu spostrzegłem, że pokrywała je ciemnoczerwona krew.
Spojrzałem na niego raz jeszcze, tym razem dokładniej. Jego najeżona sierść, łapy, pysk; całe jego ciało było zbryzgane krwią. Ludzką krwią...
Merdający z podniecenia ogon wskazywał, że ta istota lubi zabijać, że morduje z zimną krwią.
Teraz nie miałem już żadnych wątpliwości. To był wilkołak...
Przyglądał mi się jeszcze przez chwilę, a następnie spuścił łeb i zaczął coś szarpać zębami, nie widziałem dokładnie co. Wyciągnąłem rękę tak daleko jak tylko mogłem. Dokładnie oświetliłem to miejsce i spostrzegłem, że ten osobnik rozszarpywał ludzką nogę. Energicznie zacząłem poruszać ręką w której dzierżyłem lampę naftową, oświetlając coraz to nowsze miejsca. Wszędzie gdzie tylko nie spojrzeć, znajdowały się te istoty, a obok nich ludzkie członki, z których wyszarpywały co po chwilę świeże ochłapy mięsa.
Tuż po chwili snop światła padł na pewne drzewo, obok którego leżała ludzka głowa. To była głowa mojej matki.
Nigdy nie zapomnę tego widoku. Szeroko rozwarte usta i powieki świadczyły o tym, że w chwili śmierci napastnik ją wystraszył. Łzy stanęły mi w oczach. Miałem przynajmniej świadomość, że umarła nagle, nie męczyła się. Napawała mnie chęć zemsty, ale strach nie pozwalał się ruszyć z miejsca. Spojrzałem na ojca. Był cały roztrzęsiony i nie wiedział w którą stronę ma patrzeć. Nagle usłyszeliśmy niski, gardłowy krzyk. Nie miałem wątpliwości, to była moja siostra.
Oświetliłem miejsce z którego dobiegały wrzaski. Moim oczom ukazała się siostra otoczona przez sześć wilkołaków. Powoli zataczały wokół niej coraz ciaśniejsze okręgi. Nawet nie próbowała uciekać. Dopiero po chwili zauważyłem jej poszarpaną nogę i zrozumiałem, że jest unieruchomiona. Próbowała bezskutecznie zatamować krwotok.
Wilkołaki były o krok od niej. W tej samej chwili ojciec dosiadł konia, przerwał uprząż i pogalopował na nim w kierunku córki. Po kilku sekundach dzieliło go od niej zaledwie dziesięć metrów. Nagle jedna z bestii skoczyła w stronę mojej siostry. Ojciec bez chwili wahania pociągnął za spust. Struga krwi trysnęła na twarz dziecka. Wilkołak ze strzałą w gardle padł na ziemię. Jego cielskiem wstrząsnęły konwulsje. Krew trysnęła jeszcze raz z jego szyi, a następnie przestał się poruszać. Od córki dzieliło go już tylko kilka metrów. Kolejne zwierzę skoczyło prosto na niego. Tuż po chwili usłyszałem skamlenie. Spostrzegłem, że ten sam osobnik leży na ziemi ze strzałą wbitą w jedną z tylnych łap. Ojciec jednym machnięciem ręki wciągnął córkę na konia i pogalopował dalej.
Spojrzałem na wilkołaki. Żadna z tych bestii nie poszła w ślady ojca, lecz wszystkie skupiły się na poległym pobratymcu i zaczęły rozszarpywać jego bezwładne cielsko. To samo zrobiły z rannym. Jedna z nich, nie mogąc dostać do żeru, machnęła łapą, rozrywając plecy swojemu kompanowi. Wszystkie inne, jak na komendę zwróciły się w jego stronę i zaatakowały go. Zachowywały się jak sfora wygłodniałych psów. Dopiero gdy jego odkryte tętnice przestały pulsować, wataha się rozpierzchła i jak gdyby nigdy nic nie zaszło, zaczęły wyrywać i pożerać zakrwawione ochłapy gorącego jeszcze mięsa swoich pobratymców.
Wszystko to trwało zaledwie kilka sekund.
Ojciec odwrócił głowę w moją stronę, dając mi znać, że mu się udało. Nagle, z ciemności , prosto przed nim wyłoniła się kolejna bestia. Wykrzyknąłem – Uważaj, przed tobą!
W ułamku sekundy, ojciec odwrócił głowę i odruchowo, razem z córką zeskoczył z konia.
Zwierzę wbiegło w wilkołaka i siłą impetu rzuciło potworem o pobliskie drzewo. Ten, zawisł na pniu, a z jego rozwartego pyska wystawała zakrwawiona, ostra przy swoim końcu gruba gałąź.
Wszystkie inne bestie oderwały się od żeru i zaczęły złowrogo spoglądać w stronę mojego ojca i siostry.. po chwili zwróciły się w stronę księżyca i zaczęły przeraźliwie wyć. Z ciemności poczęły wyłaniać się kolejne bestie. Część zatrzymywała się przy zwłokach pobratymców, a część kierowała się w stronę dwójki ludzi. Ojciec chciał się bronić, lecz zrozumiał, że jedna kusza nic tutaj nie da. Było ich za dużo. Po chwili otoczyły go i zaczęły zawężać krąg. Ojciec przykrył dziecko własnym ciałem i wykrzyknął ile sił w płucach – Uciekaj synu!
Zrozumiałem, że nie mają najmniejszych szans. Nie mogłem na to patrzeć; odchyliłem głowę w przeciwną stronę. Poczułem mocne uderzenie w twarz. Otworzyłem oczy i ujrzałem jego głowę. Był tak blisko, że czułem na twarzy jego oddech. Fetor zgnilizny bijący z jego pyska był nie do zniesienia. Wilkołak otworzył pysk, wysunął język i przejechał nim po mojej twarzy zlizując krew zalewającą mi oczy. Teraz mogłem mu się przyglądnąć. Spojrzałem mu prosto w oczy. Ujrzałem przerażającą, bezkresną pustkę.
Zamachnąłem się ręką, w której trzymałem sztylet. Chwilkę potem otrząsnąłem się i spostrzegłem, że się udało. Potwór leżał w kałuży własnej krwi, za sztyletem wbitym w skroń.
Zacząłem uciekać. Krew zalewała mi twarz, więc biegłem na oślep, byle jak najdalej stąd...
poniedziałek, 25 czerwca 2012
Tekst piosenki ona jest kurwą
Posłuchaj tego
Jeśli już posłuchasz i poczujesz się źle
To znaczy że jesteś kurwą
Przykro mi
Obciąg fiuta, chodź spotkamy się w toalecie
Zrobisz mi dobrze, a ja tobie za to postawię kolejkę
Mam w chuj hajsu i furę pod klubem
Może pojedziemy do mnie tam obrobię ci dupę
Wyrwałeś na to sukę to nie myśl że będzie ci wierna
Piękna lala
Czternastka i ten jej kurwa makeup, po którym staje się piękniejsza i wygląda na starszą bo jeszcze dwa lata temu zobaczył byś ją z lalką
Teraz
Ona jest laką, więc baw się z nią
Mało czasu bo przecież zaraz będzie dzwonił tato
Słońce gdzie jesteś?
Przecież jest późno
Tato ja wrócę jutro bo dziś bawimy strasznie długo
No i
Zarwałeś noc, ona kocha się pierdolić, a jak to robi to ty myślisz by zaraz nie skończyć
Doświadczona jak w filmach
Głupia kurwa nic więcej
Ja mam w dupie takie pizdy, niech się szerzą na mieście
Ona jest kurwą
Zło
Wlazło jej w dupsko
Jest zwykłą szmatą, suczką
Ona jest kurwą
Co z tego że ładniutką
Kocha ciebie, kocha jego, kocha krótko
Tabletkę jebła w kufel i jebnie chuj w dupę
Dyskotekowy syf na jajach
Na zewnątrz jest królem
Na zewnątrz niejedną niekumatą jebnął
Maczo
Dyskotekowy łach w stylu techno
Pierdolony król parkietu i ta jego minka
Skurwysyn nie elegancik
Patrzy na tą z bima
Już mu kapie ślina
Już jej stawia drina
Już wie że to będzie prostsze niż łyk wina
Jaka cipa, głupia kurwa, tępa małolata
Kręci dupskiem kręci
Pcha się na kolana
Kręci się wierci
Chuja nie trzeba długo szukać
Wie o tym bardzo dobrze dlatego dobrze się puka
I gdy nagle zajdzie
Przyjdzie niespodzianka ta
Pójdzie do tatusia i powie:
Tato gwałt
Tato patrz ja mam dopiero szesnaście lat
Patrz jak cierpi twój mały skarb
Ona jest kurwą
Zło
Wlazło jej w dupsko
Jest zwykłą szmatą, suczką
Ona jest kurwą
Co z tego że ładniutką
Kocha ciebie, kocha jego, kocha krótko
Jeśli już posłuchasz i poczujesz się źle
To znaczy że jesteś kurwą
Przykro mi
Obciąg fiuta, chodź spotkamy się w toalecie
Zrobisz mi dobrze, a ja tobie za to postawię kolejkę
Mam w chuj hajsu i furę pod klubem
Może pojedziemy do mnie tam obrobię ci dupę
Wyrwałeś na to sukę to nie myśl że będzie ci wierna
Piękna lala
Czternastka i ten jej kurwa makeup, po którym staje się piękniejsza i wygląda na starszą bo jeszcze dwa lata temu zobaczył byś ją z lalką
Teraz
Ona jest laką, więc baw się z nią
Mało czasu bo przecież zaraz będzie dzwonił tato
Słońce gdzie jesteś?
Przecież jest późno
Tato ja wrócę jutro bo dziś bawimy strasznie długo
No i
Zarwałeś noc, ona kocha się pierdolić, a jak to robi to ty myślisz by zaraz nie skończyć
Doświadczona jak w filmach
Głupia kurwa nic więcej
Ja mam w dupie takie pizdy, niech się szerzą na mieście
Ona jest kurwą
Zło
Wlazło jej w dupsko
Jest zwykłą szmatą, suczką
Ona jest kurwą
Co z tego że ładniutką
Kocha ciebie, kocha jego, kocha krótko
Tabletkę jebła w kufel i jebnie chuj w dupę
Dyskotekowy syf na jajach
Na zewnątrz jest królem
Na zewnątrz niejedną niekumatą jebnął
Maczo
Dyskotekowy łach w stylu techno
Pierdolony król parkietu i ta jego minka
Skurwysyn nie elegancik
Patrzy na tą z bima
Już mu kapie ślina
Już jej stawia drina
Już wie że to będzie prostsze niż łyk wina
Jaka cipa, głupia kurwa, tępa małolata
Kręci dupskiem kręci
Pcha się na kolana
Kręci się wierci
Chuja nie trzeba długo szukać
Wie o tym bardzo dobrze dlatego dobrze się puka
I gdy nagle zajdzie
Przyjdzie niespodzianka ta
Pójdzie do tatusia i powie:
Tato gwałt
Tato patrz ja mam dopiero szesnaście lat
Patrz jak cierpi twój mały skarb
Ona jest kurwą
Zło
Wlazło jej w dupsko
Jest zwykłą szmatą, suczką
Ona jest kurwą
Co z tego że ładniutką
Kocha ciebie, kocha jego, kocha krótko
Tekst piosenki reprezentuje jp:
Weź do ręki jointa i zajeb macha
Uhuhuhu... hahahaha...
Weź tego jointa i znów zajeb sztacha
Uhuhuhu... hahahaha...
Jestem tutaj Roman Bosski
Porzuć swe troski, zostaw pogłoski, odstaw błahostki
Elegancki rap serca małopolski
To nie Kaszpirowski więc się raczej ocknij
Dobrzy ludzie mocni JP propaganda
Więc wyciągnij wnioski, honor i szacunek
Weź to sobie rozkmiń, weź to sobie rozkmiń
To nie Brudne Południe tylko miasto królów Polski
JP ideologie Firma reprezentuje
JP rozprzestrzenia się, Firma wciąż trzyma klasę
JP czy ty znasz ten skrót?
JP każdy pies to fiut
JP z tradycjami klub
JP kopie kurwą grób
JP ogień a nie chłód, elegancko a nie bród
JP, JP, JP, JP to równe szaty dla... dup, dup, dup, dup, dup, dup
Dupnij sobie lolka człowieku
[x2]
Reprezentuję Kraków, reprezentuję JP
Reprezentuję Firmę, reprezentuję JP
Dobre chłopaki reprezentują JP
Hardcore JP, ogień JP
Sąd, konfidenci, psy to jedna banda
Przeciwko kurestwu JP propaganda
Bez skrupułów, na lewo albo za zwykłe głupoty
Niszczą ludziom życie z ich dzieci robią sieroty
I bez wyroków i policyjnej agresji
Oby wszyscy dobrzy ludzie tak przez życie przeszli
Oby na ciebie nigdy nie donieśli
JP człowieku weź ten przekaz dalej prześlij
[x2]
Reprezentuję Kraków, reprezentuję JP
Reprezentuję Firmę, reprezentuję JP
Dobre chłopaki reprezentują JP
Hardcore JP, ogień JP
Biorą beret twarde narkotyki
Jedni wytrzymają fason innym to przepali styki
To jest duży problem w tych czasach
Wyprane mózgi i szuje bez zasad
Ja od tego syfu chcę być jak najdalej
Mam innych przyjaciół, inne zwyczaje
Dupnę lolka ale zadbam o rodzinę
Teraz coś załatwiam i na spacer idę z synem
I patrzę na tych ludzi co się zamuleni snują
Na przećpanych fetorów, studentów co w kółko kują
A z kolei społecznicy jak wyrzutków traktują
Nie tak być powinno, choć nie wszyscy o tym mówią
Chłopak co go znałem okazał się szują
Zasrane małolaty na policji kablują
Pseudo hip-hop'owe bazy sławę zyskują
Nie tak być powinno choć nie wszyscy o tym mówią
[x2]
Weź do ręki jointa i zajeb macha
Uhuhuhu... hahahaha...
Weź tego jointa i znów zajeb sztacha
Uhuhuhu... hahahaha...
[x2]
Reprezentuję Kraków, reprezentuję JP
Reprezentuję Firmę, reprezentuję JP
Dobre chłopaki reprezentują JP
Hardcore JP, ogień JP
Uhuhuhu... hahahaha...
Weź tego jointa i znów zajeb sztacha
Uhuhuhu... hahahaha...
Jestem tutaj Roman Bosski
Porzuć swe troski, zostaw pogłoski, odstaw błahostki
Elegancki rap serca małopolski
To nie Kaszpirowski więc się raczej ocknij
Dobrzy ludzie mocni JP propaganda
Więc wyciągnij wnioski, honor i szacunek
Weź to sobie rozkmiń, weź to sobie rozkmiń
To nie Brudne Południe tylko miasto królów Polski
JP ideologie Firma reprezentuje
JP rozprzestrzenia się, Firma wciąż trzyma klasę
JP czy ty znasz ten skrót?
JP każdy pies to fiut
JP z tradycjami klub
JP kopie kurwą grób
JP ogień a nie chłód, elegancko a nie bród
JP, JP, JP, JP to równe szaty dla... dup, dup, dup, dup, dup, dup
Dupnij sobie lolka człowieku
[x2]
Reprezentuję Kraków, reprezentuję JP
Reprezentuję Firmę, reprezentuję JP
Dobre chłopaki reprezentują JP
Hardcore JP, ogień JP
Sąd, konfidenci, psy to jedna banda
Przeciwko kurestwu JP propaganda
Bez skrupułów, na lewo albo za zwykłe głupoty
Niszczą ludziom życie z ich dzieci robią sieroty
I bez wyroków i policyjnej agresji
Oby wszyscy dobrzy ludzie tak przez życie przeszli
Oby na ciebie nigdy nie donieśli
JP człowieku weź ten przekaz dalej prześlij
[x2]
Reprezentuję Kraków, reprezentuję JP
Reprezentuję Firmę, reprezentuję JP
Dobre chłopaki reprezentują JP
Hardcore JP, ogień JP
Biorą beret twarde narkotyki
Jedni wytrzymają fason innym to przepali styki
To jest duży problem w tych czasach
Wyprane mózgi i szuje bez zasad
Ja od tego syfu chcę być jak najdalej
Mam innych przyjaciół, inne zwyczaje
Dupnę lolka ale zadbam o rodzinę
Teraz coś załatwiam i na spacer idę z synem
I patrzę na tych ludzi co się zamuleni snują
Na przećpanych fetorów, studentów co w kółko kują
A z kolei społecznicy jak wyrzutków traktują
Nie tak być powinno, choć nie wszyscy o tym mówią
Chłopak co go znałem okazał się szują
Zasrane małolaty na policji kablują
Pseudo hip-hop'owe bazy sławę zyskują
Nie tak być powinno choć nie wszyscy o tym mówią
[x2]
Weź do ręki jointa i zajeb macha
Uhuhuhu... hahahaha...
Weź tego jointa i znów zajeb sztacha
Uhuhuhu... hahahaha...
[x2]
Reprezentuję Kraków, reprezentuję JP
Reprezentuję Firmę, reprezentuję JP
Dobre chłopaki reprezentują JP
Hardcore JP, ogień JP
DDK RPK - Od zawsze na zawsze (feat.HipoToniA WIWP, Songo, Bonus RPK)
Ty posłuchaj głosu prawdy, RP klasyki słowa
Od zawsze na zawsze tylko zajebisty towar
Od początku do końca żyjemy tu w jednej grupie
RPK, HTA, Omerta, chuj pozerom w dupę
To Ciemna Strefa, poznaj nasze zasady
Tutaj gramy, zarabiamy, poznajemy świat okłady
Chcesz zamotać, nie da rady i wbij se to do bani
Chcesz coś mówić, powiedz z sensem lub na zawsze kurwo zamlicz
Dawidzior, strona południowa
Z.W.A.N.Z.M. tu zaczęła ma się droga
Sprawa honorowa to być sobą od zawsze
A gdzie bym nie był, to swojaków spotkam zawsze
Kraków, Jastrzębie, Rybnik, Warszawa
Klimat z Polski te ten rap jest dla was
Ciągle w trasie choć nie jestem turystą
Pozdro wszystkim ulicznym terrorystom
Teraz wjeżdżam ja, Songo O.M.E.R.T.A.
Znasz ten wjazd, reprezentant KRK, dzisiaj gości WWA
Głos podziemia RPK HTA, to popiera
To muzyka cienia, bloków i podziemia
Gramy czysto wśród swojaków od zawsze na zawsze
Eleganckie zachowanie a nie w chuja granie
Zyski równo rozliczane, przekaz hula
Dobra morda kuma, kto nie kuma no to rura
[tylko tekstyhh.pl]
Hipotonia nie dla wszystkich, RPK, Omerta
Parę miast i ludzi, ale wielka banda jedna
Konkretna, bezcenna, Ciemna Strefa, beton getta
Uliczna vendetta, nie dla zeta jest potrzebna
Dosadnie do sedna, szczerość to nie wkręta
Wierność prawdy puenta, nie jak feta w wodzie mętna
Nie patrz mi po dokumentach, przed wrogiem nigdy nie klękaj
A za brata za kratami pita setka
Nigdy nie byłem kurwa typem samotnika
Dlatego razem ze mną moja klika RPK
To Ciemna Strefa - rapu ulicznego i styka
niech ta muzyka leci z głośnika
Logika taktyka i tak póki zegar tyka
Na ulicach w porcjach, ten towar będzie śmigać
Rapy pierwsza liga, nie żadna lipa widać
My się tu szanujemy zamiast dupy sobie lizać
[x2]
Tera raz, dwa, raz, dwa, trzy
Od zawsze na zawsze ulica pierdoli psy
Teraz trzy, trzy, trzy, dwa, raz
Posłuchaj głosu prawdy, który bardzo dobrze znasz
No to raz, dwa, trzy, dwa, raz
Muzyka osiedli gra tu cały czas
Kręć ten grass, hajs, nie mów pas
Nie patrzaj, cicicicho sza na psach
Kocham moich ludzi, kocham moją rodzinę
Ulica dała charakter więc nie zginę
Mamy tą siłę, to banda Ciemna Strefa
Łap ten przekaz, dawaj na co czekasz?
Ciężkie powieki, flash-backi, umysł lekki
Smażenie skuna poskładanego w bletki
Tak zwanego skręta, a były ich setki, tysięcy
I nie liczę ile to pieniędzy
Jak nie liczę stron zapisanych atramentem
O to słowa te których jesteś konsumentem
Słuchasz tego więc kumasz o co przypierdala
Bonus RPK moim fundamentem wiara
Od zawsze na zawsze, na komendzie cisza
Ulica tu rozlicza, Omerta hasło czytaj
Hermetyczne grono, z charakterem
Na naszych twarzach stres lecz spojrzenie pewnie jest
Jak i grono w którym nie jeden gruby kibol spłonął
Życia szary kolor, jak by tego było mało
Kurestwa obserwować chciało by każdy nasz ruch
Ziomek bywaj zdrów (bywaj zdrów)
Teraz RPK ziom, po raz drugi
Joint, bit, styl bierz, bierz to co lubisz
Masz to brat, tera pierdol rozkimny
Ten numer stylem napierdala jak seria z maszyny
Posłuchaj nowiny, raz dwa trzy powrót
Rap który zabiera głos internetowych kotów
Napinaczy, wyjadaczy co to kurwa nie oni
To Ciemna Strefa rap podwórek człowiek bierz to i pomyśl
Kacper, nowiny Rybnik, nie daje lipy nikt
Rap gramy dziś my wpierdalamy w bit styl
Znamy reguły gry, zważka na psy
Oni chcieli byś ty stracił rytm i trafił w syf
Pali palimy mit, karmimy prawdą was dziś
To ciągła walka o byt, pierdolę plastikowy hit
Tak mnie wychowała ulica, ma druga mama
Na mikrofonu wandala, prawdziwym zdrówka i nara
[x4]
Tera raz, dwa, raz, dwa, trzy
Od zawsze na zawsze ulica pierdoli psy
Teraz trzy, trzy, trzy, dwa, raz
Posłuchaj głosu prawdy, który bardzo dobrze znasz
Od zawsze na zawsze tylko zajebisty towar
Od początku do końca żyjemy tu w jednej grupie
RPK, HTA, Omerta, chuj pozerom w dupę
To Ciemna Strefa, poznaj nasze zasady
Tutaj gramy, zarabiamy, poznajemy świat okłady
Chcesz zamotać, nie da rady i wbij se to do bani
Chcesz coś mówić, powiedz z sensem lub na zawsze kurwo zamlicz
Dawidzior, strona południowa
Z.W.A.N.Z.M. tu zaczęła ma się droga
Sprawa honorowa to być sobą od zawsze
A gdzie bym nie był, to swojaków spotkam zawsze
Kraków, Jastrzębie, Rybnik, Warszawa
Klimat z Polski te ten rap jest dla was
Ciągle w trasie choć nie jestem turystą
Pozdro wszystkim ulicznym terrorystom
Teraz wjeżdżam ja, Songo O.M.E.R.T.A.
Znasz ten wjazd, reprezentant KRK, dzisiaj gości WWA
Głos podziemia RPK HTA, to popiera
To muzyka cienia, bloków i podziemia
Gramy czysto wśród swojaków od zawsze na zawsze
Eleganckie zachowanie a nie w chuja granie
Zyski równo rozliczane, przekaz hula
Dobra morda kuma, kto nie kuma no to rura
[tylko tekstyhh.pl]
Hipotonia nie dla wszystkich, RPK, Omerta
Parę miast i ludzi, ale wielka banda jedna
Konkretna, bezcenna, Ciemna Strefa, beton getta
Uliczna vendetta, nie dla zeta jest potrzebna
Dosadnie do sedna, szczerość to nie wkręta
Wierność prawdy puenta, nie jak feta w wodzie mętna
Nie patrz mi po dokumentach, przed wrogiem nigdy nie klękaj
A za brata za kratami pita setka
Nigdy nie byłem kurwa typem samotnika
Dlatego razem ze mną moja klika RPK
To Ciemna Strefa - rapu ulicznego i styka
niech ta muzyka leci z głośnika
Logika taktyka i tak póki zegar tyka
Na ulicach w porcjach, ten towar będzie śmigać
Rapy pierwsza liga, nie żadna lipa widać
My się tu szanujemy zamiast dupy sobie lizać
[x2]
Tera raz, dwa, raz, dwa, trzy
Od zawsze na zawsze ulica pierdoli psy
Teraz trzy, trzy, trzy, dwa, raz
Posłuchaj głosu prawdy, który bardzo dobrze znasz
No to raz, dwa, trzy, dwa, raz
Muzyka osiedli gra tu cały czas
Kręć ten grass, hajs, nie mów pas
Nie patrzaj, cicicicho sza na psach
Kocham moich ludzi, kocham moją rodzinę
Ulica dała charakter więc nie zginę
Mamy tą siłę, to banda Ciemna Strefa
Łap ten przekaz, dawaj na co czekasz?
Ciężkie powieki, flash-backi, umysł lekki
Smażenie skuna poskładanego w bletki
Tak zwanego skręta, a były ich setki, tysięcy
I nie liczę ile to pieniędzy
Jak nie liczę stron zapisanych atramentem
O to słowa te których jesteś konsumentem
Słuchasz tego więc kumasz o co przypierdala
Bonus RPK moim fundamentem wiara
Od zawsze na zawsze, na komendzie cisza
Ulica tu rozlicza, Omerta hasło czytaj
Hermetyczne grono, z charakterem
Na naszych twarzach stres lecz spojrzenie pewnie jest
Jak i grono w którym nie jeden gruby kibol spłonął
Życia szary kolor, jak by tego było mało
Kurestwa obserwować chciało by każdy nasz ruch
Ziomek bywaj zdrów (bywaj zdrów)
Teraz RPK ziom, po raz drugi
Joint, bit, styl bierz, bierz to co lubisz
Masz to brat, tera pierdol rozkimny
Ten numer stylem napierdala jak seria z maszyny
Posłuchaj nowiny, raz dwa trzy powrót
Rap który zabiera głos internetowych kotów
Napinaczy, wyjadaczy co to kurwa nie oni
To Ciemna Strefa rap podwórek człowiek bierz to i pomyśl
Kacper, nowiny Rybnik, nie daje lipy nikt
Rap gramy dziś my wpierdalamy w bit styl
Znamy reguły gry, zważka na psy
Oni chcieli byś ty stracił rytm i trafił w syf
Pali palimy mit, karmimy prawdą was dziś
To ciągła walka o byt, pierdolę plastikowy hit
Tak mnie wychowała ulica, ma druga mama
Na mikrofonu wandala, prawdziwym zdrówka i nara
[x4]
Tera raz, dwa, raz, dwa, trzy
Od zawsze na zawsze ulica pierdoli psy
Teraz trzy, trzy, trzy, dwa, raz
Posłuchaj głosu prawdy, który bardzo dobrze znasz
Subskrybuj:
Posty (Atom)